Wybieramy sprzęt narciarski

Polskie góry mają świetne warunki do uprawiania narciarstwa, może nie ekstremalnego, ale rekreacyjnego – jak najbardziej. W sezonie stoki są pełne sportowców; narciarze przybywają tu całymi rodzinami, po śniegu pomykają już kilkuletnie dzieci. Chciałbyś do nich dołączyć? Nic prostszego. Ale zanim wylądujesz na stoku, dobrze się do tego przygotuj.

 

Na początku musisz uświadomić sobie, że narciarstwo to nie tylko rozrywka. To także sport. A każda dyscyplina sportowa wymaga od sportowca pewnej kondycji. Jazda na nartach nie jest tutaj wyjątkiem. Jeśli nie prowadzisz aktywnego trybu życia i nie jesteś w najlepszej formie, to przed wyjazdem na narty musisz nabrać nieco krzepy. Zacznij regularnie biegać, jeździć na rowerze lub pływać. Możesz też wprowadzić do swojego grafiku gotowe zestawy ćwiczeń; nie powinieneś mieć problemu ze znalezieniem różnych popularnych programów treningowych i wybraniem czegoś dla siebie. Żeby ćwiczenia przyniosły oczekiwane efekty, powinieneś zabrać się za nie najpóźniej miesiąc lub dwa przed wyjazdem i wykonywać je przynajmniej 3-4 razy w tygodniu, minimum po pół godziny. W ten sposób nie dość, że nabierzesz kondycji, to jeszcze wprowadzisz do swojego życia dobre zwyczaje.

 

Gdy gotowe jest już ciało, pora zainteresować się sprzętem. Czy od razu chciałbyś mieć własne narty? Czy może na początek wystarczy ekwipunek z wypożyczalni? Jeśli na razie zadowolisz się tą drugą opcją – w porządku, nie musisz więc szukać wskazówek dotyczących doboru nart; tym zajmą się pracownicy wypożyczalni. Jeśli jednak wolałbyś wyjść na stok z własnym sprzętem, to jak najbardziej powinieneś się rozejrzeć za takimi instrukcjami. Poniżej znajdziesz kilka najważniejszych podpowiedzi.

Narciarzowi potrzebne są przede wszystkim narty. Po wejściu do sklepu sportowego możesz poczuć się oszołomiony ich ilością i różnorodnością, ale nie trać głowy – ich wybór nie jest aż tak trudny, jak może się to wydawać na pierwszy rzut oka. Początkującego narciarza powinny interesować dwa typy nart – allround i allmountain. Oba cechuje łatwość pokonywania zakrętów i tolerancja na „siłową” jazdę. Narty allround lepiej sprawdzą się na przygotowanych stokach. Allmountain dadzą sobie też radę w trudniejszych warunkach, ale za to przy jeździe po ubitych trasach mogą wydać się ociężałe.

Kolejnym parametrem, od którego będzie zależał wybór nart, jest wzrost narciarza. Narty nie mogą być za krótkie, by nie stały się niestabilne, ale nie mogą też być za długie, bo nie będziesz w stanie spokojnie wykonać skrętu. Zanim wybierzesz się do sklepu, przypomnij sobie jakiego dokładnie jesteś wzrostu. Przed zakupem poproś też o pomoc kogoś z obsługi; metod dopasowywania nart do wzrostu jest kilka, najlepiej jednak oprzeć się o tę preferowaną przez pracownika sklepu, którego możesz spytać o radę przy wybieraniu sprzętu.

 

Zwykle narty kupuje się już w komplecie z wiązaniami, więc nie musisz przejmować się ich wyborem. Jednak zanim pierwszy raz staniesz na stoku z nowym sprzętem przypiętym do nóg, koniecznie udaj się do serwisu narciarskiego, aby wiązania odpowiednio nastawić. Nastawienie wiązań zależne jest od wagi narciarza, więc przed odwiedzeniem serwisu nie zapomnij dokonać odpowiedniego pomiaru.

 

Do jazdy na nartach potrzebujesz też odpowiednich butów. Przy ich wyborze najważniejszy jest komfort – but nie może w żadnym miejscu uciskać stopy ani luźno na niej wisieć. Istotna jest też twardość obuwia, którą oznacza się numerycznie, liczbami od 50 do ponad 100. Początkującego narciarza będą interesowały buty o mniejszej twardości, między 50 a 80 w tej skali. Buty dla amatorów mają zwykle mniej klamer, jednak większa ich liczba sprawia, że stopa bardziej stabilnie trzyma się w bucie. Nie wstydź się, że za długo przymierzasz i testujesz buty w sklepie – właśnie do tego tenże sklep służy. Nie szukaj też butów według swojego zwykłego rozmiaru stopy, ale po długości wkładki; rozmiary butów narciarskich oznacza się według innej skali niż zwyczajne buty.

 

Niektórzy uważają, że dla początkującego narciarza to zbędny wydatek, ale jeśli czujesz, że będziesz czuć się bezpieczniej, to do kompletu do nart możesz zakupić także kijki. Kijki pomagają utrzymać równowagę i poprawną pozycję w czasie jazdy. Nowicjusza będą interesować proste kijki (kijki wygięte służą do szybkiego narciarstwa). Odpowiednie będą takie, które niewiele ważą i są wytrzymałe. Dobrze jest też, jeśli mają duże kółeczka – dzięki temu nie będą się zapadać w miękkim śniegu. O sposób doboru kijków najlepiej spytać sprzedawcę, który pokaże jak odpowiednio je zmierzyć.

Do kompletu potrzebujesz jeszcze dwóch elementów – kasku i gogli. Jazda w kasku nie jest obowiązkowa, ale jeśli dopiero zaczynasz przygodę z nartami, to nie zaszkodzi zaopatrzyć się w takie zabezpieczenie. Poza tym kask chroni głowę przed zimnem lepiej niż czapka. Najlepszą metodą wyboru jest tu po prostu cierpliwe przymierzanie, aż znajdziesz taki kask, który nie będzie gniótł ani chwiał się na głowie. Powinien też mieć wyściółkę na pasku, którym zapinasz go pod brodą, aby nie naraził cię na otarcia. Gogle powinny być dopasowane do kasku pod względem kształtu i tego, czy razem z kaskiem odpowiednio zasłaniają czoło. Dlatego najrozsądniej jest wybierać te dwa elementy razem.

Pamiętaj, aby sprzętu narciarskiego nie wybierać tylko ze względu na wygląd. Oczywiście, trudno jeździć w czymś, co nam się nie podoba, ale sprzęt musi być przede wszystkim funkcjonalny i dopasowany do użytkownika. Przygotuj się też na wydanie dość sporej sumy pieniędzy; kompletny ekwipunek to pewne obciążenie dla portfela. Pierwszych zakupów nie powinieneś dokonywać przez internet, ani – absolutnie! – w markecie. Udaj się do sklepu lub komisu sportowego, gdzie będziesz mógł poprosić o pomoc odpowiednio przygotowanego pracownika.

 

Gotowy do zimy? Zakładaj buty, wpinaj narty i ruszaj na stok. Możesz być pewien, że to pierwsze zderzenie z narciarstwem nie będzie ostatnim. Kto raz połknie tego bakcyla, ten na zawsze zostaje zarażony wirusem białego szaleństwa.

Wędrowcy lubią Szczyrk

Wędrowcy lubią Szczyrk. Można w nim odpocząć, pokrzepić się dobrym jedzeniem, zaopatrzyć się w prowiant i ekwipunek na drogę. A potem wyruszyć którąś z górskich tras. Jest ich tutaj dostatek – każdy piechur znajdzie odpowiednią dla siebie. Później wystarczy już tylko założyć porządne buty i skierować się na wypatrzony szlak.

Zdecydowanie najbardziej obleganą z tras biegnących ze Szczyrku jest ta prowadząca na Skrzyczne. To najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego, a przynajmniej tej jego części, która znajduje się na terenie Polski. Wieńczy on jego główne pasmo od północy, stromo opadając w stronę Szczyrku. Na górę prowadzi z miasta niebieski szlak, rozpoczynający się w centrum, przy głównym skrzyżowaniu na ulicy Beskidzkiej. Pokonanie go nie powinno zająć przeciętnemu turyście wiele więcej niż dwie i pół godziny. Trasa, chociaż nie za długa, nie jest jednak najłatwiejsza – między jej początkowym a końcowym punktem jest 700 metrów wysokości różnicy, co sprawia, że podejście jest raczej strome. Najciężej jest pokonać pierwszą połowę drogi, która wiedzie z miasta przez ulicę Uzdrowiskową, później na Halę Śliwiacką i dalej przez polanę Hondraski do Hali Jaworzyny. Tutaj warto przystanąć na chwilę odpoczynku, zanim ruszy się w dalszą trasę – do schroniska na szczycie jest stąd jeszcze spory kawałek.

Z tego samego punktu w centrum Szczyrku wychodzi jeszcze jedna trasa na Skrzyczne. To szlak zielony, biegnący przez ulicę Leśną wzdłuż Zapalenicy, przez przysiółki Krzyżówka i Krysty, obok Hali Podskrzyczeńskiej i hali Jaworzyny, aż na sam szczyt Skrzycznego. Odwrotnie niż na szlaku niebieskim, ta trasa zaczyna się łagodniej, by w połowie długości zmusić wędrowców do zwiększenia wysiłku. Jednak turysta-esteta wybierze raczej szlak niebieski – rozciągają się z niego dużo ładniejsze widoki na okalające trasę góry i lasy.

Dla tych, którzy nie lubią się wysilać lub chcą zaoszczędzić czas, przewidziany jest łatwiejszy sposób zdobycia Skrzycznego. Na szczyt wiedzie bowiem krzesełkowa kolejka linowa; jej dolna stacja znajduje się u podnóża góry w Szczyrku. To dobre rozwiązanie dla tych, którzy po zdobyciu Skrzycznego planują jeszcze dłuższą wycieczkę po okolicznych szlakach, ale też dla turystów chcących pokazać piękno gór swoim pociechom, dla których piesza wędrówka byłaby jeszcze zbyt ciężka.

Ze Szczyrku możemy wybrać się także na Klimczok. Legenda głosi, że obrastające ten szczyt lasy stanowiły niegdyś kryjówkę zbójców, nawiedzających Śląsk. Prowadzą tu z miasta dwa szlaki – niebieski i zielony. Czas pokonania obydwu jest podobny; z powodzeniem zdobędziemy szczyt w mniej niż dwie godziny. Szlak niebieski zaczyna się w centrum Szczyrku i prowadzi w górę wzdłuż ulicy Turystycznej doliną potoku Biła, obok Sanktuarium Matki Boskiej „Na górce”, przez polanę Podmagurskie, aż do schroniska na samym Klimczoku. Po drodze warto przyjrzeć się Sanktuarium; to najbardziej znany w okolicy punkt kultu maryjnego, miejsce objawienia się Maryi przed ponad stu laty. Wzrok turysty przykują też dawne zabudowania góralskie z polnego kamienia na polanie Podmagurskie.

Łagodniejszy, choć nie tak wielkiej urody, jest szlak zielony. On także rozpoczyna swój bieg wzdłuż doliny Biły, lecz później, przy rozwidleniu rzek, skręca w ulicę Jagodową i wspina się dalej do przysiółka Świniarki. Pod koniec spotyka się ze szlakiem niebieskim i wraz z nim prowadzi wędrowców prosto na siodłową polanę na Klimczoku.

Zdecydowanie mniej obleganą trasą jest szlak wiodący przez Przełęcz Karkoszczonkę na Kotarz. To dobra propozycja wędrówki dla osób, które na szlaku cenią sobie samotność. Na Karkoszczonkę ze Szczyrku trafimy tutaj po znakach żółtych. Gdybyśmy kierowali się nimi do końca, dotarlibyśmy aż do Brennej; jest to bowiem najkrótsza piesza trasa łącząca te dwa miasta. Aby jednak dostać się na Kotarz skręcamy w stronę szlaku czerwonego. Dalej wspinamy się na Beskidek i polanę Piekowskie, podziwiając po drodze widoki na Malinowską Skałę i Małe Skrzyczne. Mijamy jeszcze tylko Beskid Węgierski i chwilę później jesteśmy na samym Kotarzu. Cała trasa jest bardzo pocztówkowa, szczególnie wczesną jesienią, kiedy porastające Beskidy lasy zaczynają przybierać złoto-rudy kolor.

Szlaki wychodzące ze Szczyrku można dalej rozbudowywać w większe wyprawy. Z Klimczoka warto wybrać się na Szyndzielnię; ze szczytu można zejść lub zjechać kolejką linową. Schronisko na Skrzycznem może posłużyć spragnionemu dalszych podróży wędrownikowi jako baza wypadowa na Malinowską Skałę i dalej, aż na Baranią Górę. Z Kotarzu zaś prosta droga prowadzi na Przełęcz Salmopolską, a stamtąd – na Trzy Kopce Wiślańskie, niewysoką kulminację w paśmie Równicy. Możliwości jest tutaj wiele. Turystę planującego wycieczkę po beskidzkich szczytach ograniczają tylko wytrzymałość, ilość wolnego czasu i własna wyobraźnia. Tej ostatniej warto nieco popuścić wodze. W końcu Beskidy proponują nam tak wiele wspaniałych wrażeń, że grzechem byłoby nie zaznać ich jak najwięcej.

Spanie w górskim stylu w Szczyrku

Absolutną klasyką noclegów w górach są schroniska. Przytulne drewniane chatki, położone zwykle na wierzchołkach wzniesień, przyjmą pod swoje strzechy każdego zmęczonego turystę. Każdy wędrowiec przynajmniej raz powinien odwiedzić taką kwaterę. Na szlakach przebiegających przez Szczyrk i jego najbliższe okolice natkniesz się na kilka schronisk. Wykorzystaj to: wyznacz sobie jedno z nich jako punkt początkowy lub pośredni swojej wyprawy, albo potraktuj je jako bazę wypadową dla krótszych tras. Naciesz się prostym życiem górskiego wędrowca.

Schronisko na Skrzycznem.

Na początek możesz zrezygnować z nocowania w którymś z licznych szczyrkowskich pensjonatów, zmieniając go na pobyt w Schronisku PTTK Skrzyczne. Jest to najwyżej położone beskidzkie schronisko, ale dostać się do niego nie jest trudno. Znajduje się ono bowiem jedyne 200m od górnej stacji kolejki linowej, wożącej turystów ze Szczyrku na szczyt Skrzycznego. To wyśmienita baza do wycieczek po okolicznych szczytach: Klimczoku, Baraniej Górze, Malinowskiej Skale, czy też w stronę Przełęczy Salmopolskiej i Trzech Kopców Wiślanych. Jest dokąd wędrować. Możesz też spędzić noc w tym miejscu, jeśli następnego dnia planujesz wyruszyć w podróż wcześnie rano; w takim przypadku będzie to dużo lepsza opcja niż nocleg w mieście. Zimą schronisko poleca się przede wszystkim narciarzom. W końcu Skrzyczne jest częścią tutejszego kompleksu narciarskiego. Ceny noclegów zaczynają się od 55zł za osobę, ale przy dłuższych pobytach schronisko przewiduje dla swoich gości zniżki. Istnieje też możliwość nocowania we własnym namiocie i korzystania z mediów w schronisku za 12zł od osoby.

 

Noclegi oferuje również schronisko na Klimczoku. Znajduje się ono już na terenie Bielska-Białej, ale sam Klimczok leży niedaleko Skrzycznego. Ma ono nieco dłuższą historię niż schronisko na Skrzycznem. Powstało jeszcze w wieku XIX, po imieniu właścicielki przejmując swoją nazwę – „Klementynówka”. PTT przejęło je po drugiej wojnie światowej. Z Klimczoka otwierają się ścieżki prowadzące do północnej części Beskidu Śląskiego. Na stoku przy schronisku znajduje się wyciąg orczykowy – nie za długi, bo długości raptem 500m, ale wystarczający, by móc się cieszyć jazdą na nartach wśród szczytów gór, w mniejszym tłumie niż w obleganym szczyrkowskim ośrodku. W schronisku na Klimczoku przenocujemy za 25-40zł, nie licząc drobnych opłat miejscowych i za pościel. Dla grup zorganizowanych, które są tutaj mile widziane przez cały rok, przewidziane są zniżki.

 

Schronisko znajdziemy również na Szyndzielni, nieco dalej na północ od Klimczoka. Jest to najstarsze schronisko w Beskidach. Już na pierwszy rzut oka widać, że jest odmienne od pozostałych schronisk. Tym, co je wyróżnia, jest jego budowa – z kamiennej bryły wystrzeliwuje w niebo szpiczasta wieżyczka. Niegdyś zorganizowano w niej stację meteorologiczną. Zresztą cała okolica schroniska była kiedyś bardzo rozbudowana; w piwnicach umieszczono winiarnię, obok budynku stworzono skocznię narciarską i tor saneczkowy, a także skalny ogródek. W 1957 roku dobudowano tu drugie skrzydło, mieszczące kuchnię i jadalnię. Dzisiaj jest jednym z najbardziej obleganych schronisk w Beskidach; jego sława nie blaknie. Ciągle można się tu natknąć na rzesze turystów, wypoczywających na tarasie lub przekąszających coś w jadalni. Koszt noclegu dla jednej osoby mieści się tu w przedziale od 23zł do 32zł (pościel w cenie). W przypadku grup zorganizowanych powyżej dwunastu osób opiekun nocuje gratis. 

Schronisko PTTK Szyndzielnia i jego alpejska wieżyczka.

Odbijając od Szyndzielni na zachód, znajdziemy kolejne schronisko, na Błatniej. Nie jest to tym razem wytwór rąk Polaków, ale Niemców. W 1926 roku postawili je członkowie Towarzystwa Przyjaciół Przyrody „Naturfreunde” z Aleksandrowic. W czasie drugiej wojny światowej uległo ono zniszczeniu – stacjonujące tu wojska niemieckie postanowiły użyć materiałów uzyskanych z budynku do budowy umocnień polowych. Zniszczonym schroniskiem zajęło się później PTT, by jeszcze w 1945 roku oddać je do użytku. W późniejszych latach było kilkukrotnie przebudowywane i unowocześniane. Obecnie powraca do swojej dawnej sławy, znów goszcząc licznych turystów pod swoim dachem. A gości ich za cenę 25zł za miejsce w pokoju wieloosobowym i 70zł za nocleg w „dwójce”, jakkolwiek przy dłuższym pobycie ceny można negocjować. 

Schronisko na Błatniej.

A to jeszcze nie wszystkie beskidzkie schroniska. Kolejne znajdziemy na przykład w Wiśle-Czarne, na Przysłopie, a dalej w Zwardoniu, na Równicy i na Stożku. Nic tylko wędrować, od jednego do drugiego. Nie czekaj. Spakuj plecak i ruszaj w trasę.