Szczyrk zaprasza na narty

Czym żyją góry zimą? Oczywiście – sportem. Narciarze i snowboardziści ściągają pod górskie szczyty całymi tabunami, samotnie lub z całymi rodzinami, często w zorganizowanych wycieczkach. W sezonie zapełniają każdy stok i każdą trasę, zimowe kurorty pękają od nich w szwach. Narciarskie miasteczka na kilka miesięcy nabierają nowego życia.

Nie inaczej jest w Szczyrku. Tutejszy ośrodek narciarski Czyrna-Solisko jest jednym z największych w całej Polsce. Łączna długość wszystkich tras zjazdowych wynosi tu aż 25 kilometrów. Te liczby robią wrażenie, ale nie tak wielkie jak rzut oka na plan ośrodka. Można na nim zobaczyć jak wielką przestrzeń obejmuje cały kompleks. A to w końcu nie wszystko, bo mapa samych tras narciarskich nie obejmuje przecież całego zaplecza gastronomicznego, noclegowego i serwisowego, jakie kwitnie wokół ośrodka. Żeby zdać sobie sprawę z ogromu całej imprezy, trzeba wbić się w sam jej środek i trochę rozejrzeć. Co nie jest takie łatwe, bo zimą Szczyrk jest zapchany wczasowiczami, ale zupełnie wykonalne.

 

Dalej jest już tylko lepiej. Szczyrkowski Ośrodek Narciarski rozlokowany w urokliwej dolinie Żylicy, na obszarze należącym do Beskidu Śląskiego, i obejmuje szczyty Skrzycznego, Małego Skrzycznego oraz Białego Krzyża. Od nich ciągnie się w dół, przez Halę Skrzyczeńską i Salmopol, docierając prawie do samej Żylicy. W jego skład wchodzi 13 tras zjazdowych, do których prowadzi taka sama liczba wyciągów orczykowych. Niektóre stoki są też oświetlone, co umożliwia jazdę w godzinach wieczornych. Trasy są zróżnicowane pod względem trudności, dzięki czemu każdy narciarz znajdzie trasę dostosowaną do swoich umiejętności. Nie można tu narzekać na brak wyboru. Najbardziej zaawansowanym narciarzom ośrodek proponuje trzy trudne i jedną bardzo trudną trasę; wszystkie one zaczynają się na Hali Skrzyczeńskiej, poza jedną z tras czerwonych, „Golgotą”, która ciągnie się od Hali Pośredniej do Soliska. Narciarze o nieco mniejszym doświadczeniu z pewnością zadowolą się trzema bardzo przyjemnymi trasami o średniej trudności. Jedna z nich, rozpoczynająca się na szczycie Skrzycznego, ma ponad trzy kilometry długości. Dla tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z narciarstwem lub chcą po prostu odpocząć od wymagających stoków, SON przygotował trzy łatwe trasy oraz kilka oślich łączek.

Przy ośrodku działają liczne wypożyczalnie sprzętu narciarskiego i snowboardowego. Większość znajduje się tuż przy stokach i parkingach, część ulokowała się w centrum Szczyrku. Każda z nich udzieli też pomocy w przypadku drobnych problemów z własnym sprzętem, pobierając za to symboliczną opłatę. Obok wypożyczalni działa też wiele szkółek narciarskich. Na lekcję można się zgłosić w momencie dotarcia na stok, ale warto umówić się dzień wcześniej – bez tego ryzykujemy, że żaden instruktor nie będzie miał dla nas czasu.

 

SON Czyrna-Solisko zaprasza dużych i małych. Każdemu dogodzi, każdego wciągnie, każdego zachwyci. A przy tym nikogo nie znudzi. Tej zimy zarezerwuj dla niego czas.

Szata zdobi narciarza

Ponoć nie szata zdobi człowieka. Może i nie. Ale narciarza dobra „szata” ochroni – przed zimnem, wiatrem i wilgocią. Sęk w tym, żeby dobrze ją dobrać do swoich potrzeb. Na szczęście nie jest to nic skomplikowanego.

 

Twój strój na narty powinien składać się przede wszystkim z takich elementów, jak: kurtka, sweter bądź polar, nieprzemakalne spodnie, getry, grube skarpety oraz rękawice. To podstawa, bez której wyjście na stok jest zabronione. Do ich zakupu powinieneś przyłożyć szczególną uwagę; nie wybieraj żadnego elementu stroju po samym wyglądzie, nie oszczędzaj też na niczym na siłę. To, jak dokładnie odrobisz tę lekcję, przełoży się później na komfort jazdy. Zbierz odpowiednie informacje, wyznacz sobie kilka sklepów, które chcesz odwiedzić, i ruszaj na zakupy.

Zacznijmy od kurtki. Na rynku dostępne jest ich zatrzęsienie – firmy produkujące odzież dla sportowców prześcigają się w różnorodności fasonów i wzorów. Na pewno nie będziesz miał problemu ze znalezieniem czegoś w dobrym standardzie, co będzie też cieszyło oczy. Przy przymierzaniu kurtki zwróć uwagę na jej wymiary; najlepiej wybrać taką, która będzie osłaniać plecy poniżej poziomu nerek, i której rękawy będą odpowiednio długie – nie na tyle, żeby utrudniały ruchy dłoni, ale żeby sięgały nadgarstków. Nie wybieraj kurtki opinającej ciało; kurtka musi pozwalać na swobodę ruchów. Pamiętaj też, że będziesz miał pod nią dość grubą warstwę w postaci polaru. Jeśli kupujesz oba te elementy garderoby razem albo posiadasz już polar, przymierzaj kurtkę mając go na sobie.

Poza wymiarami ważne są też cechy materiału, z jakiego zrobiona jest kurtka. Musi ona być wodoodporna, wiatroodporna i oddychająca; jeśli te parametry nie są na odpowiednim poziomie, to kurtka nie zapewni dostatecznej ochrony przed zimowymi warunkami pogodowymi. Uważnie przyjrzyj się metkom – tam powinny być podane wartości dla obydwu tych czynników. Wybieraj takie kurtki, gdzie wartości z metki są jak najwyższe. Od razu odrzuć te, których wodoszczelność jest na poziomie niższym niż 5000mm; przy pierwszej lepszej wywrotce zmokniesz i będziesz musiał zakończyć jazdę.

Zwróć też uwagę na dodatkowe elementy kurtki. Jednymi z bardziej przydatnych są wewnętrzne kieszenie na telefon i gogle oraz mała kieszonka na przedramieniu, do której możesz schować skipass. Dobrą rzeczą jest też kaptur, który można odpiąć lub zwinąć i schować do odpowiedniej kieszeni. Kurtki miewają też wszyte w rękawy bezpalcowe rękawiczki, dzięki którym przy upadku unikniesz wsypania się śniegu do rękawów (a uwierz, że bardzo chcesz tego uniknąć).

Przy wyborze spodni zasady są podobne. Muszą one zachować te same cechy, jakie ma mieć kurtka, czyli wiatro- i wodoodporność oraz oddychalność na odpowiednim poziomie. Tak samo powinno też w nich zostać miejsce na getry bądź kalesony (ewentualnie na rajstopy w przypadku pań). Poza tym spodnie powinny posiadać u dołu nogawek ściągacze, które w razie wywrotki zapobiegną dostaniu się śniegu do środka. Fasony spodni niewiele się od siebie różnią. Przede wszystkim nie powinny być luźne w biodrach, na wysokości zapięcia. Dobrze jest też, aby miały jak najwyższy stan, żeby odpowiednio chronić nerki przed zmarznięciem i zmoknięciem. Zwykle spodnie narciarskie są na szelkach, dzięki czemu lepiej trzymają się na ciele w czasie jazdy. Bardzo użyteczną cechą spodni są rozpinane nogawki – łatwiej jest w nich założyć buty, a po zapięciu zamka lepiej przylegają do nogi.

 

Niewielkim, ale niezwykle ważnym elementem stroju narciarza są rękawice. Możesz nie zdawać sobie sprawy z tego, jak okropnie potrafią zmarznąć dłonie nieosłonięte odpowiednimi rękawicami, przez kilka godzin na zimnie, a szczególnie kiedy się przewrócisz i przejedziesz nimi po śniegu. Dlatego zawsze pamiętaj o rękawicach i rozsądnie je wybierz. Nawet nie patrz na rękawice z jednym palcem; na narty są po prostu niepraktyczne. Podobnie jak kurtka i spodnie, powinny nie przepuszczać wiatru i wody. Najlepiej jeśli po wewnętrznej stronie będą miały ocieplającą, przyjemną w dotyku warstwę, a po zewnętrznej – antypoślizgowy materiał, który zapewni pewny chwyt na kijkach. Powinny sięgać na tyle daleko, żeby móc spokojnie schować się w rękawach kurtki. Dobrze jeśli mają regulujący szerokość rzep, a także zapięcie umożliwiające spięcie obu rękawic ze sobą.

Te elementy stroju narciarza można śmiało uznać za najważniejsze. To absolutne minimum; jeśli chcesz zacząć swoją przygodę z nartami, to koniecznie musisz się w nie zaopatrzyć. Bez nich nie wybieraj się na stok. A co z pozostałymi częściami wyposażenia? Czytaj o nich w następnym naszym artykule.

 

Gdzie zaczynać przygodę narciarską w Beskidach

Początki nauki jazdy na nartach mogą być trudne. Nagle do każdej nogi przypięta jest deska, do każdej ręki – kijek, a do tego nogi ciążą w gigantycznych butach. To nowa i obca sytuacja. Dlatego gdy zaczynasz, nie rzucaj się na głęboką wodę. Wybieraj trasy, na których łatwiej będzie się pokonywało pierwsze zakręty. Oto przegląd niektórych z nich, położonych w Beskidach.

Sporą kolekcją prostych tras może poszczycić się ośrodek narciarski w Szczyrku; fakt ten nie zaskakuje, bo tamtejszy kompleks jest jednym z największych w Polsce. Najlepszym terenem do rozpoczęcia nauki będzie wyciąg orczykowy na Przełęczy Salmopolskiej. Biały Krzyż to sympatyczna „ośla łączka” (tak popularnie określa się trasy przygotowane specjalnie z myślą o początkujących), nieco odseparowana od całego szczyrkowskiego ośrodka, długości zaledwie 300m. Można tu skorzystać z pomocy specjalistów – przy wyciągu działają dwie szkółki narciarskie, a także wypożyczalnia sprzętu. Kilka niewielkich „oślich łączek” znajduje się także u podnóża Malinowa, tam, gdzie zaczynają się również dłuższe i trudniejsze trasy. Kto czuje się już na siłach, by opuścić stoki dla początkujących, może spróbować wjechać nieco wyżej i pokonać którąś z tras zielonych, czyli o najniższym stopniu trudności. Jest ich tutaj cztery, różnej długości, dzięki czemu każdy narciarz może dobrać trasę do swoich możliwości. Roi się tu też od wypożyczalni i szkółek narciarskich, więc ze znalezieniem pomocy technicznej nie będzie żadnego problemu.

 

Niedaleko Szczyrku, w korbielowskim ośrodku narciarskim na górze Pilsko, także znajdzie się coś dla nowicjuszy. Dla nich właśnie została przygotowana trasa zielona, rozpoczynająca się na Hali Buczynka i kończąca na Hali Szczawiny. Nie jest przesadnie krótka, bo liczy sobie prawie dwa kilometry długości, ale bardzo łagodna – średnie nachylenie wynosi tutaj zaledwie 2%. To może być idealna trasa dla osób, które dopiero co opuściły „oślą łączkę”, a boją się jeszcze zapuszczać nawet na najłatwiejsze narciarskie szlaki, a także dla rodzin szusujących z małymi narciarzami, którzy chcą zaliczyć swój pierwszy poważny zjazd.

Debiutantom z pewnością spodoba się też ośrodek narciarski Cieńków, znajdujący się w Wiśle Malince. Najmniej wtajemniczonym proponuje on trzy bardzo łatwe trasy różnej długości; najkrótsza przeznaczona jest dla dzieci, na dłuższych odnajdą się też nieco starsze osoby stawiające pierwsze kroki na nartach. Początkujący, którym niestraszne są już zjazdy na „oślich łączkach”, mogą odważyć się na wjazd czteroosobową kolejką linową na szczyt Cieńkowa i przejazd którąś z dłuższych tras. Spośród trzech szlaków niebieskich (czyli łatwych) najdłuższy mierzy zaledwie 1km. Tutaj również nie brakuje szkółek i instruktorów, zawsze gotowych do pomocy nowicjuszom.

 

To oczywiście nie jedyne łatwe trasy w rejonie Beskidów, ale na pewno jedne z najpopularniejszych. Sprawdziły je tysiące debiutujących narciarzy. Bez wahania możesz wybrać którąś z nich dla rozpoczęcia swojej narciarskiej kariery.

Wybieramy sprzęt narciarski

Polskie góry mają świetne warunki do uprawiania narciarstwa, może nie ekstremalnego, ale rekreacyjnego – jak najbardziej. W sezonie stoki są pełne sportowców; narciarze przybywają tu całymi rodzinami, po śniegu pomykają już kilkuletnie dzieci. Chciałbyś do nich dołączyć? Nic prostszego. Ale zanim wylądujesz na stoku, dobrze się do tego przygotuj.

 

Na początku musisz uświadomić sobie, że narciarstwo to nie tylko rozrywka. To także sport. A każda dyscyplina sportowa wymaga od sportowca pewnej kondycji. Jazda na nartach nie jest tutaj wyjątkiem. Jeśli nie prowadzisz aktywnego trybu życia i nie jesteś w najlepszej formie, to przed wyjazdem na narty musisz nabrać nieco krzepy. Zacznij regularnie biegać, jeździć na rowerze lub pływać. Możesz też wprowadzić do swojego grafiku gotowe zestawy ćwiczeń; nie powinieneś mieć problemu ze znalezieniem różnych popularnych programów treningowych i wybraniem czegoś dla siebie. Żeby ćwiczenia przyniosły oczekiwane efekty, powinieneś zabrać się za nie najpóźniej miesiąc lub dwa przed wyjazdem i wykonywać je przynajmniej 3-4 razy w tygodniu, minimum po pół godziny. W ten sposób nie dość, że nabierzesz kondycji, to jeszcze wprowadzisz do swojego życia dobre zwyczaje.

 

Gdy gotowe jest już ciało, pora zainteresować się sprzętem. Czy od razu chciałbyś mieć własne narty? Czy może na początek wystarczy ekwipunek z wypożyczalni? Jeśli na razie zadowolisz się tą drugą opcją – w porządku, nie musisz więc szukać wskazówek dotyczących doboru nart; tym zajmą się pracownicy wypożyczalni. Jeśli jednak wolałbyś wyjść na stok z własnym sprzętem, to jak najbardziej powinieneś się rozejrzeć za takimi instrukcjami. Poniżej znajdziesz kilka najważniejszych podpowiedzi.

Narciarzowi potrzebne są przede wszystkim narty. Po wejściu do sklepu sportowego możesz poczuć się oszołomiony ich ilością i różnorodnością, ale nie trać głowy – ich wybór nie jest aż tak trudny, jak może się to wydawać na pierwszy rzut oka. Początkującego narciarza powinny interesować dwa typy nart – allround i allmountain. Oba cechuje łatwość pokonywania zakrętów i tolerancja na „siłową” jazdę. Narty allround lepiej sprawdzą się na przygotowanych stokach. Allmountain dadzą sobie też radę w trudniejszych warunkach, ale za to przy jeździe po ubitych trasach mogą wydać się ociężałe.

Kolejnym parametrem, od którego będzie zależał wybór nart, jest wzrost narciarza. Narty nie mogą być za krótkie, by nie stały się niestabilne, ale nie mogą też być za długie, bo nie będziesz w stanie spokojnie wykonać skrętu. Zanim wybierzesz się do sklepu, przypomnij sobie jakiego dokładnie jesteś wzrostu. Przed zakupem poproś też o pomoc kogoś z obsługi; metod dopasowywania nart do wzrostu jest kilka, najlepiej jednak oprzeć się o tę preferowaną przez pracownika sklepu, którego możesz spytać o radę przy wybieraniu sprzętu.

 

Zwykle narty kupuje się już w komplecie z wiązaniami, więc nie musisz przejmować się ich wyborem. Jednak zanim pierwszy raz staniesz na stoku z nowym sprzętem przypiętym do nóg, koniecznie udaj się do serwisu narciarskiego, aby wiązania odpowiednio nastawić. Nastawienie wiązań zależne jest od wagi narciarza, więc przed odwiedzeniem serwisu nie zapomnij dokonać odpowiedniego pomiaru.

 

Do jazdy na nartach potrzebujesz też odpowiednich butów. Przy ich wyborze najważniejszy jest komfort – but nie może w żadnym miejscu uciskać stopy ani luźno na niej wisieć. Istotna jest też twardość obuwia, którą oznacza się numerycznie, liczbami od 50 do ponad 100. Początkującego narciarza będą interesowały buty o mniejszej twardości, między 50 a 80 w tej skali. Buty dla amatorów mają zwykle mniej klamer, jednak większa ich liczba sprawia, że stopa bardziej stabilnie trzyma się w bucie. Nie wstydź się, że za długo przymierzasz i testujesz buty w sklepie – właśnie do tego tenże sklep służy. Nie szukaj też butów według swojego zwykłego rozmiaru stopy, ale po długości wkładki; rozmiary butów narciarskich oznacza się według innej skali niż zwyczajne buty.

 

Niektórzy uważają, że dla początkującego narciarza to zbędny wydatek, ale jeśli czujesz, że będziesz czuć się bezpieczniej, to do kompletu do nart możesz zakupić także kijki. Kijki pomagają utrzymać równowagę i poprawną pozycję w czasie jazdy. Nowicjusza będą interesować proste kijki (kijki wygięte służą do szybkiego narciarstwa). Odpowiednie będą takie, które niewiele ważą i są wytrzymałe. Dobrze jest też, jeśli mają duże kółeczka – dzięki temu nie będą się zapadać w miękkim śniegu. O sposób doboru kijków najlepiej spytać sprzedawcę, który pokaże jak odpowiednio je zmierzyć.

Do kompletu potrzebujesz jeszcze dwóch elementów – kasku i gogli. Jazda w kasku nie jest obowiązkowa, ale jeśli dopiero zaczynasz przygodę z nartami, to nie zaszkodzi zaopatrzyć się w takie zabezpieczenie. Poza tym kask chroni głowę przed zimnem lepiej niż czapka. Najlepszą metodą wyboru jest tu po prostu cierpliwe przymierzanie, aż znajdziesz taki kask, który nie będzie gniótł ani chwiał się na głowie. Powinien też mieć wyściółkę na pasku, którym zapinasz go pod brodą, aby nie naraził cię na otarcia. Gogle powinny być dopasowane do kasku pod względem kształtu i tego, czy razem z kaskiem odpowiednio zasłaniają czoło. Dlatego najrozsądniej jest wybierać te dwa elementy razem.

Pamiętaj, aby sprzętu narciarskiego nie wybierać tylko ze względu na wygląd. Oczywiście, trudno jeździć w czymś, co nam się nie podoba, ale sprzęt musi być przede wszystkim funkcjonalny i dopasowany do użytkownika. Przygotuj się też na wydanie dość sporej sumy pieniędzy; kompletny ekwipunek to pewne obciążenie dla portfela. Pierwszych zakupów nie powinieneś dokonywać przez internet, ani – absolutnie! – w markecie. Udaj się do sklepu lub komisu sportowego, gdzie będziesz mógł poprosić o pomoc odpowiednio przygotowanego pracownika.

 

Gotowy do zimy? Zakładaj buty, wpinaj narty i ruszaj na stok. Możesz być pewien, że to pierwsze zderzenie z narciarstwem nie będzie ostatnim. Kto raz połknie tego bakcyla, ten na zawsze zostaje zarażony wirusem białego szaleństwa.

Wędrowcy lubią Szczyrk

Wędrowcy lubią Szczyrk. Można w nim odpocząć, pokrzepić się dobrym jedzeniem, zaopatrzyć się w prowiant i ekwipunek na drogę. A potem wyruszyć którąś z górskich tras. Jest ich tutaj dostatek – każdy piechur znajdzie odpowiednią dla siebie. Później wystarczy już tylko założyć porządne buty i skierować się na wypatrzony szlak.

Zdecydowanie najbardziej obleganą z tras biegnących ze Szczyrku jest ta prowadząca na Skrzyczne. To najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego, a przynajmniej tej jego części, która znajduje się na terenie Polski. Wieńczy on jego główne pasmo od północy, stromo opadając w stronę Szczyrku. Na górę prowadzi z miasta niebieski szlak, rozpoczynający się w centrum, przy głównym skrzyżowaniu na ulicy Beskidzkiej. Pokonanie go nie powinno zająć przeciętnemu turyście wiele więcej niż dwie i pół godziny. Trasa, chociaż nie za długa, nie jest jednak najłatwiejsza – między jej początkowym a końcowym punktem jest 700 metrów wysokości różnicy, co sprawia, że podejście jest raczej strome. Najciężej jest pokonać pierwszą połowę drogi, która wiedzie z miasta przez ulicę Uzdrowiskową, później na Halę Śliwiacką i dalej przez polanę Hondraski do Hali Jaworzyny. Tutaj warto przystanąć na chwilę odpoczynku, zanim ruszy się w dalszą trasę – do schroniska na szczycie jest stąd jeszcze spory kawałek.

Z tego samego punktu w centrum Szczyrku wychodzi jeszcze jedna trasa na Skrzyczne. To szlak zielony, biegnący przez ulicę Leśną wzdłuż Zapalenicy, przez przysiółki Krzyżówka i Krysty, obok Hali Podskrzyczeńskiej i hali Jaworzyny, aż na sam szczyt Skrzycznego. Odwrotnie niż na szlaku niebieskim, ta trasa zaczyna się łagodniej, by w połowie długości zmusić wędrowców do zwiększenia wysiłku. Jednak turysta-esteta wybierze raczej szlak niebieski – rozciągają się z niego dużo ładniejsze widoki na okalające trasę góry i lasy.

Dla tych, którzy nie lubią się wysilać lub chcą zaoszczędzić czas, przewidziany jest łatwiejszy sposób zdobycia Skrzycznego. Na szczyt wiedzie bowiem krzesełkowa kolejka linowa; jej dolna stacja znajduje się u podnóża góry w Szczyrku. To dobre rozwiązanie dla tych, którzy po zdobyciu Skrzycznego planują jeszcze dłuższą wycieczkę po okolicznych szlakach, ale też dla turystów chcących pokazać piękno gór swoim pociechom, dla których piesza wędrówka byłaby jeszcze zbyt ciężka.

Ze Szczyrku możemy wybrać się także na Klimczok. Legenda głosi, że obrastające ten szczyt lasy stanowiły niegdyś kryjówkę zbójców, nawiedzających Śląsk. Prowadzą tu z miasta dwa szlaki – niebieski i zielony. Czas pokonania obydwu jest podobny; z powodzeniem zdobędziemy szczyt w mniej niż dwie godziny. Szlak niebieski zaczyna się w centrum Szczyrku i prowadzi w górę wzdłuż ulicy Turystycznej doliną potoku Biła, obok Sanktuarium Matki Boskiej „Na górce”, przez polanę Podmagurskie, aż do schroniska na samym Klimczoku. Po drodze warto przyjrzeć się Sanktuarium; to najbardziej znany w okolicy punkt kultu maryjnego, miejsce objawienia się Maryi przed ponad stu laty. Wzrok turysty przykują też dawne zabudowania góralskie z polnego kamienia na polanie Podmagurskie.

Łagodniejszy, choć nie tak wielkiej urody, jest szlak zielony. On także rozpoczyna swój bieg wzdłuż doliny Biły, lecz później, przy rozwidleniu rzek, skręca w ulicę Jagodową i wspina się dalej do przysiółka Świniarki. Pod koniec spotyka się ze szlakiem niebieskim i wraz z nim prowadzi wędrowców prosto na siodłową polanę na Klimczoku.

Zdecydowanie mniej obleganą trasą jest szlak wiodący przez Przełęcz Karkoszczonkę na Kotarz. To dobra propozycja wędrówki dla osób, które na szlaku cenią sobie samotność. Na Karkoszczonkę ze Szczyrku trafimy tutaj po znakach żółtych. Gdybyśmy kierowali się nimi do końca, dotarlibyśmy aż do Brennej; jest to bowiem najkrótsza piesza trasa łącząca te dwa miasta. Aby jednak dostać się na Kotarz skręcamy w stronę szlaku czerwonego. Dalej wspinamy się na Beskidek i polanę Piekowskie, podziwiając po drodze widoki na Malinowską Skałę i Małe Skrzyczne. Mijamy jeszcze tylko Beskid Węgierski i chwilę później jesteśmy na samym Kotarzu. Cała trasa jest bardzo pocztówkowa, szczególnie wczesną jesienią, kiedy porastające Beskidy lasy zaczynają przybierać złoto-rudy kolor.

Szlaki wychodzące ze Szczyrku można dalej rozbudowywać w większe wyprawy. Z Klimczoka warto wybrać się na Szyndzielnię; ze szczytu można zejść lub zjechać kolejką linową. Schronisko na Skrzycznem może posłużyć spragnionemu dalszych podróży wędrownikowi jako baza wypadowa na Malinowską Skałę i dalej, aż na Baranią Górę. Z Kotarzu zaś prosta droga prowadzi na Przełęcz Salmopolską, a stamtąd – na Trzy Kopce Wiślańskie, niewysoką kulminację w paśmie Równicy. Możliwości jest tutaj wiele. Turystę planującego wycieczkę po beskidzkich szczytach ograniczają tylko wytrzymałość, ilość wolnego czasu i własna wyobraźnia. Tej ostatniej warto nieco popuścić wodze. W końcu Beskidy proponują nam tak wiele wspaniałych wrażeń, że grzechem byłoby nie zaznać ich jak najwięcej.

Kariera nart w Polsce

Chociaż narty prawdziwą karierę zaczęły robić dopiero przed stu laty, to ich historia sięga znacznie dalej wstecz. Zaczyna się już 5000 lat temu; z tego okresu pochodzą ich pierwsze rysunki, znalezione na skalnych ścianach norweskiego Rødøy. Do Polski zawitały jednak wiele lat później.

Na początku narty były popularne tylko w polskiej wsi. Karpli – bo tak nazywał się sprzęt uznawany dzisiaj za pierwowzór nart – używali górale, żeby zimą nie grząźć w głębokim śniegu. Gdzieniegdzie używało się również nart błotnych. Po wojnie ze Szwecją w XVII wieku Polacy odkryli zupełnie nowy rodzaj nart, pozostawiony tu przez najeźdźców w trakcie ich wycofywania się z kraju. Te narty, w przeciwieństwie do karpli, nie były już połączone poprzecznymi deszczułkami, ale rozdzielone, samodzielne. Równocześnie użycie nart rozpowszechniało się na wschodzie, inspirowane ich wykorzystaniem w sąsiednich krajach. Popularnymi ośrodkami narciarskimi w tych rejonach miały stać się później Wilno i Grodno. Szczególnie wielu narciarzy można było spotkać na ziemi wileńskiej i poleskiej, a także na Białorusi.

Ale narty popadły w zapomnienie już w wieku XVIII. Ponad stulecia było trzeba, żeby Polacy znowu sobie o nich przypomnieli. Wtedy to nadszedł czas pionierów. Pierwszą narciarską wyprawę w góry odbyli w 1891 roku Mariusz Kozłecki i Władysław Kleczyński. Dotarli oni wówczas nad Czarny Staw Gąsienicowy. Żeby jednak rozpowszechnić narciarstwo w szerszych kręgach, trzeba było kolejnego pioniera. Trzy lata po wyprawie Kozłeckiego i Kleczyńskiego w Zakopanem narodził się nowy trend. Do miasta przybył Stanisław Barabasz, razem z nartami i misją. Na początku sprzętem zainteresowali się głównie taternicy, ale pomału zyskiwał on coraz szerszy rozgłos. Zaczęto zakładać organizacje narciarskie, otwierać kluby, organizować wyprawy i kursy. Zaczynała się droga polskiego narciarstwa do szerokiej sławy.

W okresie międzywojennym zainteresowanie nartami stało się masowe. Coraz więcej osób rezygnowało z turystyki narciarskiej, wybierając raczej narciarstwo zjazdowe. Ta tendencja sprawiła, że zaczęto tworzyć ubite trasy, wyciągi i kolejki linowe. Pierwszą wybudowaną u nas kolejką była ta prowadząca na Kasprowy Wierch; zresztą do dzisiaj wozi ona narciarzy i turystów na Turnie Myślenickie. Wkrótce powstały też kolejki w Krynicy i w Zakopanem na Gubałówkę, a także w Kotle Gąsienicowym i w Sławsku. Prace wspomagał swoją działalnością Andrzej Bobkowski – dyrektor okręgu kolejowego w Krakowie, a prywatnie zapalony narciarz.

 

Prace nad narciarską infrastrukturą odżyły po drugiej wojnie światowej (która na szczęście oszczędziła trasy i kolejki wybudowane przed rokiem 1939). W ciągu kilkunastu lat powstała kolejka na Szyndzielnię, Skrzyczne, z Hali Gąsienicowej i Goryczkowej. W latach siedemdziesiątych wzięto się za budowę wyciągów orczykowych, czym zajęły się kopalnie węgla, z inicjatywy Eryka Porąbki; w tym czasie powstało ich ponad sto. W następnej dekadzie pojawiło się też kilka prywatnych wyciągów, ale już nie tak porządnych jak te postawione przez górników. Później, po pewnym regresie, wraz z początkiem lat dziewięćdziesiątych prężne działania w dziedzinie narciarstwa rozpoczęły się na nowo. Wkrótce wprowadzono urządzenia do sztucznego naśnieżania stoków i ratraki, ściągnięte spoza granic kraju, niedostępne przed reformami z 1989 roku. Dokonywano modernizacji istniejących ośrodków narciarskich, budowano też nowe stacje. Wreszcie dzięki dostępowi do nowych technologii możliwe stało się tworzenie kolejnych tras narciarskich także poza rejonami gór, w centralnej i wschodniej Polsce. W 2008 roku liczba kolejek i wyciągów w Polsce przekroczyła liczbę tych posiadanych przez Słowaków, co było powodem niemałej dumy Polaków.

Wraz z rozrostem ośrodków narciarskich rosła też liczba polskich narciarzy. Narciarstwo przestawało być jedynie sportem dla elit, na który mogli sobie pozwolić nieliczni. Nad spopularyzowaniem tej dyscypliny pracowało także Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze, wprowadzając Górską Odznakę Narciarską; dzisiaj GON PTTK może się pochwalić byciem odznaką z najdłuższą historią wśród polskich odznak turystycznych. Niestety, odkąd Komisja Turystyki Narciarskiej zrezygnowała z organizacji obozów w górskich schroniskach PTTK, sława tej odznaki nieco przygasła.

 

Nie gaśnie za to entuzjazm narciarzy. Narty w Polsce mają się dobrze. Kto choć raz wybrał się zimą w okolice któregoś z licznych polskich stoków, ten wie, że sportowców tam nie brakuje. Jeszcze długo nie będziemy musieli się martwić o popularność tej dyscypliny.

 

Kompletowania stroju narciarskiego ciąg dalszy

Jeśli przeczytałeś już artykuł o podstawowych elementach narciarskiego stroju, to wiesz już czego potrzebujesz, aby wyruszyć na stok. Ale to niekoniecznie wszystko. Możesz – a nawet powinieneś – uzupełnić ten zestaw o jeszcze parę dodatków, które zwiększą komfort i bezpieczeństwo jazdy. Przyjrzyjmy się im trochę dokładniej.

Kurtki narciarskiej nie zakładasz oczywiście na samą koszulkę. Pod nią powinieneś mieć jeszcze warstwę ocieplającą. Najlepiej w tej roli sprawdzi się polar. Wybór odpowiedniego nie jest aż tak skomplikowany jak wybór kurtki czy spodni. W zasadzie wystarczy jeśli skupisz się na tym, żeby miał on dość wysoką stójkę pod szyją (na narty dobrze sprawdzi się golf), był wygodny i po prostu przyjemnie się go nosiło. W końcu w czasie jazdy pozostaje on blisko ciała, dlatego ważne jest, żebyś czuł się w nim komfortowo. W polarze możesz poruszać się poza stokiem, kiedy przygotowujesz się do jazdy lub robisz sobie przerwę – wystarczająco ochronisz się przed zimnem, a przy tym odetchniesz na chwilę od najgrubszej warstwy ubrań, jaką jest kurtka.

Pod polarem dobrze jest mieć sportową bieliznę, która odprowadzi wilgoć, zatrzyma ciepło, a przy tym nie będzie krępować ruchów. Bielizna dla narciarza powinna być przystosowana do noszenia w dużym zakresie temperatur, szczególnie tych poniżej zera. Możesz wybrać według swoich preferencji czy wolisz koszulkę z krótkim czy z długim rękawem, pod warunkiem, że w krótkim rękawku nie zmarzniesz. Getry oczywiście muszą sięgać kostek, a najlepiej obejmować także stopę. Jeśli dopiero pierwszy raz wybierasz się na narty i nie wiesz, czy polubisz ten sport, a przy tym nie chcesz wydać zbyt wiele na strój, to zamiast specjalnej sportowej bielizny możesz wybrać zwykłą koszulkę z bawełny dobrej jakości (chociaż, oczywiście, bielizna sportowa zapewnia dużo większą wygodę). Podobne reguły obowiązują przy wyborze skarpet; jeśli chcesz się zaopatrzyć w porządne sportowe skarpety, to warto poszukać takich, które są odpowiednio wyprofilowane i zapobiegają powstawaniu otarć. Takie profesjonalne skarpety powinieneś potem zakładać tylko na narty, ponieważ dostosowują się one do kształtu stopy i buta. Możesz też wybrać zwykłe ciepłe zimowe skarpety, ale pamiętaj, żeby były wystarczająco wygodne, dość miękkie, a także żeby zapewniały stopom dobrą wentylację. Niezależnie od tego na jaki rodzaj skarpet się zdecydujesz, powinny one być dość wysokie – muszą sięgać wyżej niż koniec getrów.

Uzupełnieniem stroju są szalik i czapka. Może być jednak tak, że nie będziesz ich potrzebować. Szalik staje się zbędny, jeśli jeździsz w polarze z wysokim golfem i kurtce z ciasnym zapięciem pod szyją. Czapka zaś nie przyda się osobom, które zdecydowały się jeździć w kasku (chociaż możesz się w nią zaopatrzyć i nosić ją jako zamiennik kasku poza stokiem, w trakcie przygotowań do jazdy lub przerwy). Ich wybór zależy już w stu procentach od gustu narciarza; firmy odzieżowe prześcigają się w produkowaniu czapek o jak najbardziej fantazyjnych kolorach, wzorach i kształtach. Czapka jednak nie może być luźna, aby w czasie jazdy nie spadała z głowy. Powinna też zakrywać uszy, które na zimnie i wietrze mocno marzną. Co do szalików, to dobrze sprawdzi się komin – masz w nim pewność, że na stoku nie rozplącze się i że go nie zgubisz. Niektórzy narciarze jeżdżą też w chustkach, które da się zawiązać pod szyją, w typie arafatek lub bandanek. Chustki mają tę zaletę, że możesz je zawiązać także na twarzy, aby osłonić nos i usta – docenisz tę cechę przy większej śnieżycy. Cokolwiek wybierzesz, pamiętaj, żeby żadna z takich części ciała, jak głowa, czoło, uszy i szyja nie były narażone na zimno i wiatr. Nie chcesz przecież wrócić z pierwszego wyjazdu na narty po jednym dniu, i to z przeziębieniem.

Na deser możesz sprawić sobie kilka gadżetów. Przydatnym będzie ściereczka do gogli; możesz kupić ją w sklepie ze sprzętem narciarskim (albo, jeśli nosisz okulary, wykorzystać ściereczkę, której używasz do nich), ale możesz także poszukać kurtki, która będzie miała ją wszytą w którejś z wewnętrznych kieszeni. Jeśli masz wrażliwe na zimno ręce, zainwestuj w cienkie grzejące rękawiczki, uszyte specjalnie do noszenia pod rękawicami. Takie rękawiczki ściśle przylegają do dłoni, ale nie ograniczają ruchu palców. W sezonie zimowym możesz je znaleźć nawet w działach odzieżowych w marketach. Możesz sprawić sobie też tzw. „kółeczko”, na którym wiesza się skipass lub karnet. Przyczepia się je do zamka w kurtce (zwróć uwagę, czy masz w swojej kurtce zamek, do którego da się w ogóle przyczepić takie kółeczko). Te i inne dodatki tego rodzaju nie są niezbędne, ale nie są też drogie – zaopatrz się w nie, jeśli uważasz, że mogą się przydać.

Uzbrojony w najważniejsze informacje dotyczące kompletowania ubioru na narty, ruszaj na poszukiwania swojego wymarzonego stroju. Odwiedź każdy sklep, jaki masz w zasięgu, obejrzyj każdy towar, jaki tam znajdziesz, nie ustawaj w poszukiwaniach, póki nie dokonasz wyboru. I wybierz mądrze. A potem ciesz się spokojną i wygodną jazdą.

 

Narciarzu, trenuj cały rok

Nie da się ukryć – w Polsce dużo trudniej jest być narciarzem niż, na przykład, w Norwegii lub we Włoszech. Warunki do uprawiania tego sportu mamy przez tylko kilka miesięcy w roku. Z tego powodu wielu narciarzy-amatorów podejmuje aktywność fizyczną tylko w sezonie, przez pozostałe miesiące siedząc w domu. No właśnie, siedząc. Bo spory odsetek z nas prowadzi siedzący tryb życia, co jest przecież zabójcze dla zdrowia i kondycji. Jeśli jednak zimą planujemy wybrać się na narty, musimy ten tryb życia jak najszybciej zmienić.

Ostatni dzwonek do ruszenia się z krzesła przed rozpoczęciem sezonu narciarskiego rozbrzmiewa półtora miesiąca przed planowanym wyjazdem. Taka ilość czasu wystarczy, żeby obudzić uśpione mięśnie. Amatorom jeżdżącym na nartach rekreacyjnie pomoże już samo wprowadzenie aktywności fizycznej do grafiku. Należy postawić tu na dyscypliny sportu wymagające przede wszystkim intensywnej pracy nóg, takie jak bieganie, jazda na rowerze (tak, po śniegu też da się jeździć rowerem!), trekking, a nawet taniec czy jazda konna. Nie zaszkodzą też spacery, przynajmniej półgodzinne: warto wygospodarować na nie czas po obiedzie lub – jeśli tylko jest to możliwe – zastąpić nimi dotychczasowy sposób dostawania się do pracy. Spacery nie mogą jednak zastąpić ćwiczeń, mogą jedynie być do nich dodatkiem. Ruszać się powinniśmy minimum trzy razy w tygodniu, ale najlepsza, oczywiście, będzie codzienna aktywność.

Osoby preferujące bardziej intensywną jazdę powinny ułożyć sobie bardziej rozbudowany plan treningowy. Typowy narciarski trening można podzielić na trzy zasadnicze części: ćwiczenie wytrzymałości, siły i zręczności. Każda z nich pomaga wzmocnić cechę, która jest niezbędna w jeździe na nartach.

Wytrzymałość jest bazą, na której budujemy całą resztę cech. Bez odpowiedniej kondycji ciężko jest wytrzymać na stoku dłużej niż kilka zjazdów, gorzej idzie także pilnowanie odpowiedniej pozycji w trakcie jazdy. Najlepiej zbudują ją takie dyscypliny sportu, jak jazda na rowerze, pływanie lub bieganie.

Dzięki treningom siłowym wydajniejsza stanie się praca mięśni, a zmienny stan podłoża na stoku przestanie być wyzwaniem. Największą siłą muszą odznaczać się mięśnie nóg, ale to nie znaczy, że pozostałe części ciała można zaniedbać; wręcz przeciwnie, energii musi nabrać każdy mięsień. Niezbędne będą tutaj ćwiczenia siłowe, takie jak klasyczne pompki, przysiady czy podciąganie na drążku. Skuteczne będą też wizyty na siłowni.

Zręczność wiąże się z koordynacją ruchową, stabilnością i elastycznością mięśni. Ciało musi nauczyć się szybko i skutecznie reagować na decyzje narciarza, nie przyprawiając go przy tym o skurcze lub ból w mięśniach na następny dzień. Cechę tę wykształcą ćwiczenia bardziej intensywne, angażujące całe ciało. Sprawdzą się tutaj na przykład tenis i squash, ale także skakanka i treningi z przeskokami przez przeszkody. Stabilność, a przy tym poprawną sylwetkę, poprawią ćwiczenia wzmacniające mięśnie grzbietu i brzucha.

Ta różnorodność nie powinna dziwić. W końcu narciarstwo jest sportem, który angażuje całe ciało i wymaga od niego rozmaitych zachowań. Narciarz musi być przygotowany na zmienne warunki pogodowe, nieoczekiwane elementy terenu do pokonania, upadki (i odpowiednie ich przeprowadzenie), a poza tym na to, że na stoku nie będzie sam, ale wśród innych zjeżdżających, o różnych umiejętnościach i refleksie. Nigdy nie wie kiedy będzie musiał wykonać gwałtowny manewr albo po prostu się przewrócić. Słowem – musi być gotowy na wszystko.

Ale aktywność fizyczna to nie jedyny gwarant dobrej kondycji. Równie ważnym czynnikiem jest tutaj dieta. Codzienny jogging nie będzie zbyt wiele wart, jeśli w trakcie biegu będziemy popijać słodkie napoje, a na obiad zamawiać pizzę. Nie potrzeba tu specjalnego programu żywieniowego. Wystarczy postawić na klasyczne zdrowe odżywianie. Chude mięso, ciemne pieczywo, świeże owoce, orzechy, mało cukru, dużo białka, jeszcze więcej warzyw – to zestaw, który zna każde dziecko. Odpadają fast foody i mrożonki, słodycze, słone przekąski i tłuste potrawy. Tyle wystarczy, by nie zaburzyć skuteczności treningów i po prostu poczuć się zdrowiej.

W specjalistycznych książkach i w internecie można znaleźć wiele gotowych planów treningowych dla narciarzy. Korzystanie z nich nie jest niczym złym, ale nic nie zastąpi konsultacji z trenerem personalnym. Szczególnie jeśli doskwierają nam jakieś choroby lub poważne kontuzje – w takich przypadkach korzystanie ze źródeł znalezionych na własną rękę może nie skończyć się najlepiej. Z wszystkiego należy korzystać, ale z zachowaniem należytej ostrożności. Jeśli ciało zaczyna dawać sygnały, że trening wypływa na nie źle, trzeba od razu go posłuchać i wybrać inne ćwiczenia.

Nie zaniedbuj swojego organizmu. Nie wskakuj w buty narciarskie bez odpowiedniego przygotowania, jeśli mięśnie nie są gotowe na tak duży wysiłek. Nie chcesz przecież skończyć wypadu na narty z kontuzją. Zacznij się o siebie troszczyć już dziś!

Moda na szaleństwo czyli freeride w Szczyrku

W Szczyrku rozgościła się jakiś czas temu nowa grupa sportowców. To narciarze uprawiający freeride, czyli ekstremalną odmianę jazdy na nartach. Badają górskie bezdroża, poszukując kolejnych zastrzyków adrenaliny. Tutaj znajdują je w kompleksie Czyrna-Solisko.

Ale czym właściwie jest freeride? Niewtajemniczonym wyjaśniamy, że tak nazywa się alternatywną formę narciarstwa, uprawianą poza wytyczonymi trasami. Zjazdy nie należą do najprostszych; narciarz nie może tutaj być pewien terenu, tak jak na ubitych stokach, nie raz musi wykonywać skoki i krótkie loty, kończące się lądowaniem na nieznanym gruncie. Narciarz zabierający się za tę dyscyplinę musi więc posiadać niemałe umiejętności i sporo refleksu. Freeride dostarcza jednak niesamowitych emocji, jakich trudno szukać w tradycyjnym narciarstwie. Nic dziwnego, że w końcu także w Polsce zaczął zyskiwać coraz więcej zwolenników. 

I coraz więcej z nich dociera do Szczyrku. Zwabieni zapewne przez ogrom tutejszego ośrodka narciarskiego i dziewiczość okalających go gór, opuszczają przygotowane trasy, by sprawdzić, czy znajdą się tu dla nich jakieś atrakcje. Znajdują się. W ilościach większych niż oczekiwane; ponoć tereny Skrzycznego i okolic zapewniają niezliczone możliwości zjazdowe. Jednak to nie samo Skrzyczne cieszy się największą popularnością wśród freeride’owców, ale jego mniejszy brat, Małe Skrzyczne. To tutaj można znaleźć najliczniejsze i najciekawsze naturalne trasy. Ponoć dobrze jest rozejrzeć się po tym terenie w towarzystwie jednego z tutejszych narciarzy. To skuteczny sposób na uzyskanie sprawdzonych informacji o przebiegu i jakości linii oraz o niespodziankach, jakie się tam kryją. Odbiera to jednak dreszczyk emocji, obecny przy samodzielnym przeszukiwaniu stoków. A przecież właśnie o ten dreszczyk chodzi w całej zabawie.

Tym, którzy nie przepadają za zapuszczaniem się na dzikie trasy bez żadnej informacji na ich temat, nieco podpowiemy. Miłośnicy freeride’u lubią badać szlaki wzdłuż „Golgoty” w rejonie Soliska, trasy bardzo popularnej, ale i trudnej. Teren jest tu stromy, ale i dość lesisty; narciarz musi wykazywać się tu dużą spostrzegawczością i skupieniem, co skutkuje spowolnieniem całej jazdy. Prędkości można nabrać nieco niżej, tam, gdzie Golgota zaczyna kierować się do Malinowa. Tutaj las staje się rzadszy, a nachylenie nadal jest całkiem spore. Po dotarciu na dół nietrudno dotrzeć do dolnej stacji wyciągu, który zabierze nas z powrotem na Małe Skrzyczne; wystarczy trzymać się wytyczonej tutaj ścieżki. Atrakcje czekają też na ekstremalnych narciarzy nieco wyżej, wzdłuż trasy na Julianach. Las, który trzeba tu pokonać, jest o wiele mniej gęsty, ale i stok staje się tutaj mniej stromy. Ta linia także kończy się na dróżce wiodącej pod wyciągi.

 

Interesujące zjazdy można też znaleźć wzdłuż prawego brzegu trasy położonej w innej partii kompleksu SON, „Bieńkuli”. Aby się z nimi zapoznać, narciarz musi przenieść się do Czyrnej. Tutejsze tereny są dość zróżnicowane – na stromych stokach potrafią znienacka pojawić się polany, gdzieniegdzie natkniemy się także na wzniesienia wprost stworzone do niskich lotów. Bieńkula i jej okolice wymagają jednak bardziej intensywnych badań, żeby móc skorzystać z wszystkich jej uroków. To propozycja dla cierpliwych i obdarzonych dobrą orientacją w terenie.

Stoki Kopy Skrzyczeńskiej aż proszą się o dziki zjazd.

Ale najwięcej adrenaliny zapewnia zjazd z Kopy Skrzyczeńskiej. Niełatwo do niego dotrzeć, bo jest nieco oddalony od górnej stacji kolejki na Małym Skrzycznem (większego kawałka drogi nie da się pokonać zjeżdżając), a i niełatwo go pokonać. Często ciężko jest tu z widocznością, a i sam zjazd sprawi problem, jeśli trasa nie została przykryta odpowiednio grubą warstwą śniegu. Drzew jest tu niewiele, a sam stok jest całkiem stromy. Po drodze natykamy się na zagajnik, ale ominięcie go nie powinno być wyzwaniem. Dalej narciarza czeka już prosta droga leśną trasą do Malinowa. Wart spenetrowania jest zresztą cały ten wycinek stoku między Małym Skrzycznem a Kopą. Głodny wrażeń freeride’owiec znajdzie tu całą kolekcję szalonych tras, które aż proszą się o przejazd.

 

Szczyrkowski ośrodek oczywiście na tym się nie kończy. Tras do freeride’u możemy z powodzeniem szukać także wśród innych tutejszych szczytów. Wokół stoków Skrzycznego kryje się kilka ciekawych szlaków, jeszcze dzikszych niż te na Małym Skrzycznem. Z tych najbardziej dziewiczych trudniej jest się jednak dostać z powrotem do wyciągów. Jeśli jednak jesteśmy gotowi na dłuższe spacery, to warto zapuścić się także w te rejony. W końcu co to za wizyta w Szczyrku, jeśli nie zjechało się ze szczytu najwyższego z tutejszych wzniesień? 

Freeride w praktyce.

Wybierając się do Szczyrku, musimy być czujni. Szczyrkowski Ośrodek Narciarski położony jest w dość wysokich partiach Beskidów. Może się zdarzyć, że na niższych wysokościach nie uświadczymy ani płatka śniegu, a tutaj trafimy na gęste opady. Żeby nie puścić dobrej okazji do wyśmienitych zjazdów, trzeba pilnie śledzić prognozy pogody oraz internetowe kamerki, na żywo ukazujące stan interesujących nas stoków. Na stronie internetowej www.szczyrkowski.pl znajdziemy zarówno takie kamerki, jak i aktualne informacje dotyczące warunków pogodowych na stoku. Warto skorzystać z tej pomocy, żeby z jednej strony nie przegapić dobrego dnia na zjazdy, a z drugiej – nie wyprawić się w góry na darmo.

 

Freeride dąży do wolności, do ucieczki z wyznaczonych tras i poszukiwania własnych szlaków. Nie ma tu miejsca na gotowe drogi, do których każdy ma dostęp. Freeride goni za czymś więcej – odkrywczością, oryginalnością, przełamywaniem schematów. Dlaczego by nie spróbować przełamać ich na szczyrkowskich trasach? Powodów brak. Szczyrk zaprasza do przekraczania granic.

Szpan na stoku

Szukasz pomysłu na prezent dla zapalonego narciarza? W sklepach nie możesz znaleźć niczego oryginalnego i nie tandetnego? Nie martw się, narciarskie gadżety na tym się nie kończą. Może wybierzesz coś z poniższej listy?

Wielu narciarzom spodoba się podgrzewany plecak na buty narciarskie i kask. Rozgrzewa się go przez podłączenie do kontaktu lub do samochodowego gniazda zapalniczki. Zapakowane do niego buty przyjemnie się nagrzewają, co może być zbawieniem dla zmarzniętych stóp. Dostępne są również torby spełniające tę samą funkcję. Cena takiego plecaka to już nieco większy wydatek – przykładowo, plecak Redster Heatable firmy Atomic kosztuje 600zł.

Innym patentem na zmarznięte stopy są podgrzewane wkładki do butów narciarskich. Stworzone przez firmę ThermIC wkładki ładuje się w specjalnym akumulatorze. Maksymalne naładowanie zapewnia działanie gadżetu nawet przez 10 godzin. Narciarz może wyregulować temperaturę, z jaką wkładki mają grzać jego stopy. Taki prezent ucieszy każdego zmarzlucha, jeśli tylko zechcesz wydać na niego 400zł.

Wkładki do butów firmy ThermIC

 

Mnóstwo osób jest teraz uzależnionych od korzystania ze smartfonów i tabletów. Teraz temu nałogowi mogą oddawać się także narciarze dzięki specjalnym rękawicom umożliwiającym obsługę urządzeń mobilnych. Na rynku dostępne są różne modele, gdzie odpowiednią powierzchnią dostosowaną do korzystania z dotykowych ekranów pokryte są opuszki wszystkich lub tylko dwóch palców (wskazujących). Koszt takich rękawic od znanego producenta sprzętu narciarskiego może przekroczyć 350zł, ale niszowe marki sprzedają je już za trzykrotnie niższe kwoty.

Zawsze możesz też postawić na mniej ekstrawagancki gadżet. W końcu dziewięcioletni bratanek lub najmłodsza chrześnica nie potrzebuje plecaka na buty. Jeśli sam jeździsz na nartach, to na pewno zauważyłeś już kiedyś jeden z takich gadżetów. Ma go chyba co trzecie dziecko. Przypomnij sobie widok stoku pełnego narciarzy. Na każdym kroku błyskają tam dodatki do kasku. Rogi, lisie ogony, grzywy – wszędzie ich pełno. Często włochate, prawie zawsze w jaskrawych kolorach, mocno odcinających się od bieli śniegu. Mogą wydawać się dość tandeciarskie, ale, o dziwo, młodsze dzieci je uwielbiają.

Dzieciakom spodobają się też podgrzewacze. Występują w najróżniejszych kształtach i kolorach – serduszek, misiów, śnieżynek, zwierzątek i nie wiadomo czego jeszcze. Podgrzewacz służy ogrzewaniu zmarzniętych dłoni. Wystarczy go tylko lekko przełamać, aby po rękach rozeszło się przyjemne ciepło. Taki słodki prezent będzie idealny dla małego narciarza.

Podgrzewacz w kształcie serca

Praktycznym gadżetem dla małych (i nie tylko) będzie także skiboot butler, czyli przyrząd do zapinania butów narciarskich. Na pierwszy rzut oka może się wydać kompletnie zbędny, ale nie dla dziecka, któremu udało się już kiedyś przyciąć paluszki klamrą od buta. Nakładka jest uniwersalna, można nią zapiąć każdy but. Cena takiego gadżetu nie przekracza 20zł.

 

Zebrałeś już pomysły? Świetnie! Możesz ruszać na zakupy. W tym roku zaskoczysz wszystkich swoimi nietypowymi prezentami.